Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

środa, 4 lipca 2012

Kosmos znaczeń

Okładka książki Kosmos 

Kosmos

Witold Gombrowicz

Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 150
 
 
 
 
 
Kosmos to powieść Witolda Gombrowicza, która na rynku wydawniczym ukazała się po raz pierwszy w 1965 roku, czyli na 4 lata przed śmiercią artysty. Mroczna oraz tajemnicza książka, którą nietrudno posądzić o wieloznaczność, przez wielu krytyków uchodzi za podsumowanie całej twórczości Gombrowicza. W roku 1967 pisarz za Kosmos został uhonorowany międzynarodową nagrodą wydawców Prix Formentor. Powieść cieszy się także ogromną estymą poza granicami naszego kraju. Tłumaczono ją wielokrotnie, na wiele języków, m. in. na angielski, francuski, niemiecki, włoski, norweski, holenderski, portugalski, hiszpański, czy nawet japoński. Należy z pewnością dodać jeszcze, że Kosmos jest obiektem wielu studiów literackich, które prowadziły osoby o takich nazwiskach jak profesor Jerzy Jarzębski (który zajmuje się także twórczością Stanisława Lema), Jean-Pierre Salgas (francuski krytyk i eseista) czy Wojciech Karpiński (historyk sztuki, krytyk literacki, tłumacz).
 
Akcja Kosmosu rozgrywa się w uwielbianym przeze mnie okresie, z którego to powieści cenię sobie najbardziej, czyli w dwudziestoleciu międzywojennym, czasach niezwykłych i dynamicznych. Główny bohater a zarazem narrator, Witold, w sezonie wakacyjnym wybiera się do Zakopanego, gdzie przypadkiem spotyka swojego przyjaciela Fuksa. Wspólnie wybierają się na poszukiwanie pensjonatu, w którym mogliby zamieszkać. W trakcie odpoczynku, po nużącej wędrówce w upalnym i skwarnym słońcu, w gąszczu krzaków, natrafiają na rzecz niezwykłą i niecodzienną – powieszonego wróbla, który stanie się zaczątkiem prowadzenia równie niezwykłego śledztwa. Tuż obok powieszonego znaleziska bohaterowie znajdują wreszcie cel swojej podróży – letnie wakacje postanawiają spędzić w domu państwa Wojtysów, obfitej i okrągłej niczym kulka, pani Wojtysowej oraz Leona Wojtysa, emerytowanego bankowca. Gospodarstwo zamieszkują ponadto córka Lena wraz z małżonkiem Ludwikiem oraz siostrzenica gospodyni, Katasia, prosta chłopka ze zniekształconą wargą na skutek wypadku samochodowego.
 
Dalej jesteśmy świadkami coraz bardziej niesamowitych wydarzeń, których, najprościej, ba najprymitywniej rzecz ujmując, motywem przewodnim okaże się wieszanie. Książka kończy się dość gwałtownie, akcja sprawia wrażenie urwanej, czy nawet zerwanej i niedbale zwiniętej do zakończenia. Bylejakość może być jednak tylko pozorna – po kolejnej lekturze może okazać się, że finał książki przypomina po prostu wybudzenie się z coraz bardziej fantasmagorycznego snu. Przyznaję, że kolejnym uczuciem, które towarzyszy po przewróceniu ostatniej kartki jest oszołomienie. Następnie przychodzi chwila refleksji, na temat tego, co właściwie właśnie przeczytaliśmy. Bo z jednej strony, tej najjaśniejszej, wydaje się, że jest to powieść o budowaniu zamku sensu z wezbranego morza faktów, zdarzeń, przedmiotów. Bardzo szybko jednak fundamenty naszej budowli okazują się nietrwałe i prowizoryczne. Z czystym sumieniem napiszę, że sens to najbardziej nieuchwytna rzecz w całej książce. Dalej Kosmos możemy próbować rozpatrywać pod kątem powieści psychologicznej. Mamy do czynienia z różnymi stanami emocjonalnymi, portret wszelakich odruchów, emocji a także zboczeń i odchyleń psychicznych. Człowiek został przedstawiony jako istota mroczna i tajemnicza, nieogarnięta (niczym Kosmos, chociaż pierwotnie, tj. z języka greckiego słowo kosmos oznacza: ład, porządek, harmonię – wydaje się, że tytuł powieść został przez Gombrowicza przemyślany w każdym calu). Na poczynania głównego bohatera, Witolda, można również spojrzeć z filozoficznego punktu widzenia. Wydaje się przecież, że jego próby nie są niczym innym jak tylko odnalezieniem tajemniczego Demiurga, sprawcy świata, ludzkości, a więc i osoby, czy też istoty, odpowiedzialnej za cały chaos, w którym przyszło nam egzystować. Jednak czy ów Twórca, Bóg, Byt Najwyższy w ogóle istnieje?
Obraz Sidła na ptaki
 
W trakcie lektury można stwierdzić, że bardzo ważną rolę odgrywa tutaj statystyka. Zdarzenia, które przytrafiają się głównemu bohaterowi, czy raczej tropy, na które trafia w czasie swojego dziwacznego „śledztwa” oscylują na granicy niezwykłości i normalności. Zarówno powieszony wróbel, czy też inny przedmiot, to zdarzenia, które absolutnie mogą się wydarzyć, nie kolidując przy tym w żaden sposób z podstawowymi prawami fizyki. Jednocześnie są to fakty dość niezwykłe, przytrafiające się dość rzadko, a przez to, że niewystępujące zbyt często, tracą nieco walor realności. Mówiąc bardziej naukowo, ze statystycznego punktu widzenia powieszony wróbel, znaleziony przypadkiem w krzakach, jest pewną anomalią. Każde kolejne tego typu wydarzenie jest coraz mniej prawdopodobne, seria wystąpienia kolejnych takich dziwów musi być zatem zastanawiająca, by nie rzec niezwykła. Gombrowicz, w Testamencie. Rozmowy z Dominique de Roux, tłumaczy, że bohater Kosmosu dostrzega szereg anomalii, które są drobne i mgliste, z których, z osobna, żadna na dobrą sprawę nic nie oznacza, ale złożone razem do kupy, zdają się tworzyć jakiś wzór, wyrażać pewien sens. Niekiedy zdaje się, że Witold jest wodzony za nos przez coś niewidzialnego, acz złośliwego. Gdy coraz wyraźniejsze stają się pewne idee, gdy ich tajemnica wydaje się być już prawie rozwiązana, gdy jesteśmy pewni, że zaraz wyłoni się coś konkretnego i logicznego, nagle wszystko zapada się z powrotem w chaos nicości, a całą misterną konstrukcję szlag trafia. Powieść oscyluje zatem od stanów absurdu (zniekształcone usta Katasi, powieszony wróbel) do stanów pozornego ładu (seria kolejnych powieszonych przedmiotów, czy kolejnych zniekształceń) i z powrotem do galimatiasu, gdy okazuje się, że żaden ciąg przyczynowo-skutkowy, czy też wzór, nie istnieje.
 
Sam Witold staje się więźniem śledztwa, które zaczął prowadzić. Gdy odkrywa serię, która zdaje się coś oznaczać, wpada w jej sidła – niejako mimochodem, podświadomie sam ową serię przedłuża, gdy tylko nadarzają się sposobne okoliczności. Na myśl przychodzi natychmiast fatum, owa nieuchronność losu, która towarzyszyła już antycznym bohaterom greckich tragedii. Sam narrator, opisując swój stan emocjonalny, często podkreśla bezwładność, której pada ofiarą (Chodźmy. – Chodźmy. Nie ruszaliśmy się jednak, może dlatego, że już za długo tu staliśmy i upłynął moment stosowny do odejścia...; Nikłość, nieuchwytność, zmusiły nas do odwrotu), jak gdyby rzeczywiście był tylko przedmiotem, zabawką przerzucaną przez kapryśny los.
 
Witold jest zatem przykładem podejścia do otaczającego nas świata, które reprezentowane jest przez wiarę w potęgę rozumu, będącego w stanie w przyrodzie odnaleźć znaki, znaczenia, wzory oraz formy, nadające całemu bytu racjonalny sens. Zgoła inne podejście wyznaje Leon, który wspomniany sens w sposób swobodny światu nadaje sam. W takim przypadku mamy do czynienia z rozpuszczaniem się bytu w bezliku znaczeń. Wszelakie gesty, ruchy, słowa, czynności nabrzmiewają wieloznacznością. Zostajemy zalani potopem aluzji, odniesień, w skutek czego, nie jesteśmy w stanie niczego wyróżnić w sposób trwały. Z biegiem czasu wszystko ponownie zapada się w wielość, która w końcu okazuje się nicością – wszystko zaczyna tracić sens. Świat okazuje się być puzzlami, elementami, które możemy dowolnie przestawiać i próbować do siebie dopasować.
 
Płaszczyzn, na których możemy rozszyfrowywać Kosmos jest wręcz ogrom, chciałoby się rzec, cały Kosmos. Dla przykładu Salgas, dopatruje się w powieści aluzji do Sherlocka Holmesa, przy czym Witold wciela się w postać Watsona. Dostrzega także wykładnię clinamenu, czyli odchylenia atomów (o które to pojęcie wiedli spór Epikur oraz jego mistrz Demokryt), ich zmian w locie, w wyniku której rodzi się otaczająca nas rzeczywistość, decydująca również o tym, że człowiek to jednostka posiadająca wolną wolę. Z kolei profesor Jarzębski stwierdza, że Kosmos można czytać jako opis konfrontacji z nieznanym, nie oswajalnym, a zatem z czymś, co budzi w nas naturalny lęk. Na myśl przychodzą natychmiast dzieła Stanisława Lema, który również bardzo często stawiał swoich bohaterów w sytuacji spotkania z czymś absolutnie nowym, niemożliwym do ogarnięcia, z czym nie da się w żaden sposób porozumieć, wobec czego człowiek nie może zastosować znanego sobie wzorca zachowań. Człowiek pozbawiony wachlarza doświadczeń, zachowuje się nieprzewidywalnie, a sposób w jaki zabierze się za rozwiązanie problemu zależy jest już tylko wypadkową  jego psychiki, odruchów oraz zdolności kojarzenia i logicznego myślenia, z pomocą którego, za wszelką cenę stara się odnieść aktualną sytuację do przeżytych zdarzeń.
 
Reasumując, książka zdaje się być wielkim pytaniem: w jaki sposób można dokopać się do fundamentów realności, które z elementów otaczającego nas świata powinniśmy wybrać i złączyć ze sobą, aby je poprawnie odczytać? Natomiast same działania głównego bohatera, w którym przecież można doszukiwać się alter ego samego pisarza, przypominają próby wtłoczenia Świata w Formę, której przecież Gombrowicz bał się jak dzikiego zwierza. Jeśli dołożymy do tego niezwykły i sugestywny język: bergowanie na czele z bergum-berg-bergum, to widzimy wyraźnie, że książka to istny łakociumberg, czy nawet rozkoszumberg. Nie zostaje nam zatem nic innego jak wbembergować się w historię Witolda i bez żadnego dyskretumberga przeżywać prawdziwy frajdusiumberg. Jednym słowem: Kosmos znaczeń! Miłej lektury.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)